Archiwum 30 kwietnia 2008


Normalność chwili w nienormalności czasu...
Autor: samotnosc-1
30 kwietnia 2008, 18:19
Użeram się (nie wiem jak to się pisze) ze zbieraniem informacji na temat szacunku... nie jest tak źle - cały czas do przodu. No ale samo zebranie informacji to nie mistrzostwo - gorzej jest jakoś przekonująco przekazać je słuchaczom... A konkurs już za równy tydzień...
To będzie mój pierwszy tego typu występ. Grałam już w przedstawieniu po angielsku, śpiewałam po angielsku, byłam jedną z prowadzących apel, recytowałam wielokrotnie wiersze na konkursach, czytałam nawet czytania czy komentarze na Mszy w kościele. Więc ogólnie tremę mam w miarę pod kontrolą... ale żebym czasami nie wyszła na idiotkę... i muszę trafić w sedno (kolejna nieznana mi pisownia) tematu. Może jakieś podpowiedzi?

Dzisiaj jadę do babci trochę jej pomóc (znowu nie wiem jak to się pisze). Wracam w sobotę lub niedzielę - ale chyba w sobotę, bo jeszcze mam kupę roboty. Zaraz pewnie babcia będzie dzwonić z zapytaniem "gdzie my jesteśmy?" bo pewnie się niecierpliwi na mój przyjazd. Mieszka teraz sama... Jak ja do niej przyjeżdżam to sobie pogadamy zawsze (ma taką gadatliwą sąsiadkę...), pomogę jej czy to w ogrodzie czy w domu. Moje koleżanki nie mogą zrozumieć, jak mogę tak często (dla nich co drugi weekend to często) jeździć do babci, kiedy mogłabym spędzić ten czas miło tu na miejscu. ALe ja u babci czuję się potrzebna... W domu też jest dużo roboty, ale jak widzę, jak moja siostra cały dzień nic nie robi tylko się obija to mi się też nie chce robić...

Kończę kropka.