05 listopada 2008, 14:46
Tamten tydzień odało mi się jakoś przetrwać i ten też już jest w połowie, więc jest ok
A dzisiaj nawet nie musiałam na lekcjach siedzieć, tylko nasza wychowawczyni wymyśliła, żebyśmy sobie zorganizowali ognisko No i kolega załatwił miejscówkę - zwierzyniec w nadleśnictwie, zapłaciliśmy 1zł i poszliśmy
Było trochę nudno, ale to nic - ważne, że nie było lekcji
A w ten weekend począwszy od piątku 7.20 rano do 14.00 w poniedziałek byłam w domu tylko 10 minut. No bo w piątek poszłam na lekcje, zaraz po nich miałam business english. Potem przyjechała po mnie mama i zawiozła mnie do babci. Tam nocowałam, a w sobotę rano przyjechała po mnie i babcię ciocia i wzięła nas na cmentarz (Dzień Zmarłych) i do siebie na obiad. Jak byłyśmy u cioci, zadzwoniła do mnie koleżanka z nowej klasy z zapytaniem, czy bym do niej nie przyjechała w niedzielne popołudnie, że by pouczyć się z matmy, bo w poniedziałek mieliśmy mieć klasówkę. W niedzielę o 15.00 miała po mnie przyjechać ze swoim wujkiem (dwudziestoletnim) i miałam u niej nocować i w poniedziałek razem pojechać autobusem do szkoły. Oczywiście na wszystko się zgodziłam, także po obiedzie pojechałam spowrotem do babci na jeszcze jedną noc, a za drugi dzień między 13.00 a 14.00 miała po mnie przyjechać mama i wziąć mnie do domu, tak żebym mogła się przepakować i spokojnie poczekać na koleżankę i jej wujka. No ale oczywiście moja mamusia kochana poprostu musiała się spóźnić i przyjechałą po mnie dopiero za piętnaście 15.00. Tak wieć jak dojechałam do domu szybko się przepakowałam i pojechałam do koleżanki. Tam robiłyśmy zadania z matmy do 1.00 w nocy, a o 5.00 miałyśmy wstać na autobus, który z łaski swojej nawet nie przyjechał i pojechałyśmy innym z pobliskiego miasteczka, ale godzinę później więc suma summarum mogłyśmy sobie spokojnie godznkę dłużej pospać! Oczywiście w szkole przymulałyśma, a jak tylko doszłam do domu poszłam się zdrzemnąć, bo miałam jeszcze przed sobą naukę na klasówkę z geografii. Tak, tylko z tej drzemki wyszło, że dłużej spałam niż tej nocy, bo 6 i pół godziny od 16.00 do 22.30...
P.S. Prezent oczywiście się K. podobał